czwartek, listopada 13, 2014

... a światłość wiekuista niechaj mu świeci



Kiedy w naszym sąsiedztwie ktoś umiera świat staje na kilka dni w miejscu. Pogrzebowa flaga ponuro powiewa na wietrze, który przynosi ze sobą widmo przygnębiających zmian, a starannie wypisane klepsydry krzyczą z płotów i tablic ogłoszeniowych, że przyszedł czas, żeby się żegnać.

Ciało zmarłej osoby pozostaje w domu - często dlatego wynajmuje się specjalną "chłodnie", na której leży żegnana osoba, aby jej zwłoki nie stały się uciążliwe dla żywych. Zegary zatrzymuje się na godzinie, w której dusza opuściła ciało, żeby nie odmierzały mu już czasu. Jeden pokój staje się kaplicą - pełen kwiatów, palących się gromnic, przygniatającej ciszy i zapachu pustki.

Wszystkie lustra zostają zakryte. Niektórzy wierzą, że w nim odbija się dusza zmarłego, a ich ukrycie ma zapewnić duszy zmarłego spokojne przejście na drugą stronę. Współcześnie w wielu domach zakrywa się już nie tylko lustra, ale też ekrany telewizorów - taka nowoczesność. Wieczorami, do czasu pogrzebu, zbierają się sąsiedzi i rodzina, aby odmówić różaniec i śpiewać pieśni żałobne. Najczęściej jest to godzina 19:00, kiedy już ludzie wrócą z pracy lub skończą prace w gospodarstwie. Całemu spotkaniu przewodniczą grupy mężczyzn i kobiet "prowadzących" - to oni kierują modłami i śpiewają pieśni często z podziałem na głosy męskie i żeńskie. Przychodzą ze swoimi zeszytami, które zawierają potrzebne teksty. Każda wioska ma swoją "grupę prowadzącą". Gdy kilka lat temu zmarł mój Tata również przybyli ci sami ludzi z tymi samymi zeszytami. Robią to od lat i czasami niektórzy są już tak wiekowi, że człowiek uświadamia sobie, że w każdej chwili mogą zacząć śpiewać żałobne pieśni sami dla siebie.

Rodzina zmarłego najczęściej od okolicznych sąsiadów pożycza ławki, aby pomieścić wszystkie przybyłe osoby - skrupulatnie się je myje (często stoją na co dzień na zewnątrz, w garażach lub stodołach) i nakrywa się kocami. Stwarza to specyficzny wiejski klimat, ponieważ wiele z nich to stare niezniszczalne "pasiaki", w kolorach charakterystycznych dla naszego regionu. Między odmawianiem różańca i pieśniami jest przerwa, w której mężczyźni idą na zewnątrz zapalić i wypić piwo - latem podaje się zimne prosto z butelek, a zimą podgrzewa z odrobiną cukru. Kobiety najczęściej pozostają w domu i wymieniają się setkami informacji na temat życia, choroby i śmierci zmarłego. Nie braknie też rozmów na temat prowadzenia się dziewczyn z sąsiedztwa, pogody, komu się urodziło dziecko i jak dano mu na imię, czy męża stryjecznej siostry zmarłego, który dwadzieścia lat temu wyjechał do Ameryki "na zarobek" i wrócił goły jak święty turecki, bo wszystko przepił i niedawno też mu się zmarło. Poszczególne zdania zagryzane są słodkim ciastem i popijane herbatą lub sokiem. Pokrzepione towarzystwo wraca za jakiś czas, żeby odśpiewać przygotowane pieśni, a ich żałosne zawodzenie niesie się po wsi - wychodząc na podwórko można ich usłyszeć jeszcze kilka domów dalej.

Goście zmarłego rozchodzą się z reguły między godziną 22:00 a 23:00. Wtedy rodzina pozostaje ze zmarłym sama. Tradycja ta najbardziej konsekwentnie kultywowana jest właśnie na wsiach. Ból i żal po stracie bliskiej osoby są jednak wszędzie takie same - niezależnie od poziomu zurbanizowania miejscowości i położenia geograficznego.