czwartek, lipca 07, 2022

Zagraniczne wyjazdy zarobkowe - na ile to się opłaca?


Gdy skończyłam studia rozważaliśmy wyjazd za granicę, żeby zarobić. Młode małżeństwo bez zobowiązań z chęcią do pracy i marzeniem o własnym domu. Wielu naszych znajomych tak zrobiło, a potem wrócili lub nie. Nie zrobiliśmy tego jednak, bo mieliśmy stałą pracę. Trochę potem żałowaliśmy, patrząc, że wielu znajomych radzi sobie lepiej niż my finansowo. Dlatego po kilku latach, gdy nadarzyła się okazja, skorzystaliśmy. A raczej skorzystał Leszek, bo mieliśmy już Romana.

Ja miałam zostać w domu, a Leszek na cztery miesiące wyruszyć w skandynawskie klimaty w celu podbudowania rodzinnego budżetu. Roman miał trzy lata, ja miałam pracę i Mamę do pomocy przez większość tego czasu (potem ona też wyjechała za granicę). Byliśmy dobrej myśli.

Odwiozłam Lecha na lotnisko. Początkowo zmiany nie czułam. Z tęsknotą sobie radziłam dobrze - mieliśmy telefony, Skype'a i wiele darmowych rozmów. Nie było różnicy czasowej, więc nie było problemu z porami rozmów (którą bardzo odczuwam w przypadku kontaktu z siostrami, mieszkającymi w Stanach Zjednoczonych). Logistycznie radziłam sobie ze wszystkim. Do tej pory głownie ja ogarniałam system, więc robiłam to dalej. Wszystko hulało i odliczaliśmy dni do powrotu do normalności.

Lato upływało pogodnie. Starałam się nie myśleć o rozłące i spędzać czas z Romanem. Odpędzałam złe myśli, kiedy Leszek przez kilka godzin nie odbierał telefonu i pchałam wszystko do przodu. Maj upłynął szybko i nadszedł czerwiec. Wtedy wszystko zaczęło się zmieniać.

Romek nie chciał rozmawiać z Leszkiem na Skypie, potem zaczął rozmawiać coraz mniej także ze mną. Zamknął się w sobie, mimo prób kontaktu. Niby było w porządku, ale zaczęłam czuć, że się oddala. Nie lubił patrzeć mi w oczy, bał się głośnych dźwięków, uciekał w swój świat. Zaczął sypiać ze mną w łóżku, a ja nigdy nie wyganiałam go do jego łóżeczka, w którym do tej pory zasypiał i spał całą noc sam. Wertowaliśmy mapę i opowiadałam mu, gdzie jest Tata i zapewniałam o jego powrocie. Leszek dalej rozmawiał z nim przez telefon, ale była to komunikacja tylko w jedną stronę. W ciągu dnia starałam się małemu poświęcać jak najwięcej czasu mimo pracy, a w nocy najczęściej walczyłam z myślami.

Zastanawiałam się co się dzieje z moim dzieckiem, a myśli były z każdym dniem czarniejsze. Podejrzenia rozbijały mnie o bruk. To było bardzo trudne lato.

Potem Leszek wrócił, co Romek przyjął bardziej z ciekawością niż radością. Zaczęła się wędrówka - jeden laryngolog, potem drugi, psycholog, pedagog, logopeda, znowu psycholog. Cztery miesiące rozłąki dla nas, dorosłych, to długo. Dla naszego dziecka była to wieczność trudna do wybaczenia. Romek wracał do siebie, a my dzisiaj po pełnej diagnozie psychologiczno-pedagogiczne oddychamy z ulgą. Jest ok. Nie idealnie, ale przynajmniej wiemy, na czym stoimy.

Wybaczcie, jeśli myśleliście, że opiszę rodzaj i wysokość zarobków mojego męża z dokładną kalkulacją korzyści i strat. Czy wyjazd się opłacił finansowo? Tak i bardzo podbudowało to nasz budżet. Na tyle, że mogliśmy myśleć o powolny zaczynaniu budowy domu - starczyło na fundamenty i trochę pustaków. W tym temacie to jednak na tyle. Prawdziwe koszty trudno jednak policzyć.

Romek okazał się dzieckiem o dużej wrażliwości. Wyjazd Leszka nie był główną przyczyną jego trudności, ale pewnym zapalnikiem, który je spotęgował.

W rozmowach ze znajomymi zawsze słyszałam to samo - wyjazdy są trudne. Koleżanki mówiły, jak im czasami ciężko bez mężów, że dzieci się od nich odzwyczajają, ale chcą zarobić na wspólną przyszłość, więc jeżdżą. A dzieciaki - mają matki, więc jest ok. Trzeba przetrzymać, jeśli chce się lepiej żyć. Trzeba liczyć się z kosztami. Kilka razy usłyszałam od dorosłych już osób - mój tata pół życia spędził za granicą, mama wychowywała nas niemal sama, ale daliśmy radę, więc o co ci chodzi? Roman nie dał. Mam go za to winić?

W moich okolicach wyjeżdża wielu ojców - nie ma ich tygodniami. Wracają i budują piękne domy, zapewniając rodzinie przyszłość bez kredytów. Leszkowi zaproponowano kolejny wyjazd rok później. Podziękował. Radzimy sobie więc zwyczajnie - po polsku, za polskie złotówki. Znacznie ich mniej, a jednak za nie czasami łatwiej kupić spokój rodziny.

Prawa do zdjęcia ijeab

Brak komentarzy: