niedziela, lipca 16, 2017

Matka Polka kontra Matka Nowoczesna, czyli czym różnimy się od własnych Matek


Jedno ze znanych afrykańskich powiedzeń mówi, że do wychowania dziecka potrzebna jest cała wioska. I nie chodzi tu o spychanie odpowiedzialności na społeczeństwo w kwestii opieki nad potomstwem. To rodzice są odpowiedzialni za wychowanie, dają dziecku kręgosłup, są też kluczowi w okresie niemowlęcym i bardzo wczesnym dzieciństwie. Jednak mam nieodparte wrażenie, że jako stworzenia społeczne, potrzebujemy ludzi, żeby się rozwinąć - rodzinę, sąsiadów, przypadkowo spotkanych przechodniów. Rodzic jest centrum świata, ale nie całością.

Dzisiaj zamykamy się w swoich mieszkaniach i domach. Odwiedzamy się, uprzedzając o tym tydzień wcześniej, planujemy życie towarzyskie i... nie wtrącamy się do nie swoich spraw. Cudownie. Ale w całym tym ułożonym i zaplanowanym świecie bycie rodzicem zaczyna się widzieć jako wędrówka bardziej samotna, samodzielna, zamknięta w czterech ścianach i skupiona wyłącznie na relacji rodzic-dziecko, najczęściej matka-dziecko. No więc Matko sobie radź - bądź kucharką, psychologiem, opiekunką, przyjaciółką, przewodniczką, wychowawczynią w jednym. Osiągnij to jak chcesz, ale rób to sama.

Zmienił się model.

Nasze Mamy, często kochane i wspaniałe, wychowywały nas w ciężkich czasach - z pieluchami tetrowymi i franiami do prania, brakiem towaru w sklepach, ubrankami dla niemowlaków, które nie rozpinały się w kroku, bez tylu zabawek i słodyczy dla swoich pociech. My pławimy się w luksusach obrastając w wygody.

Same.

Nasze macierzyństwo wcale nie wydaje się prostsze, mimo ułatwień. Co więc miały nasze zapracowane, zakopane w tetrze i upaciane zupkami, przecieranymi ręcznie z mozołem z produktów zdobytych cudem, czego nie mamy my? Przecież mamy wszystko!

Miały realnego wroga. Walczyły z brakiem i kolejkami, ciężką pracą przy praniu i zdobywaniu najpotrzebniejszych rzeczy. Nie zazdroszczę im tego, ale one wiedziały z czym walczą i nie były o te braki oskarżane. Radziły sobie i chwała im za to. My dzisiaj, mając co dusza zapragnie, nie możemy narzekać. Tak, moje drogie - nie możemy narzekać.

Jak wrócić do formy po ciąży? Jak zrzucić zbędne kilogramy? Jak zdrowo odżywiać swoje pociechy, w co je ubierać, czego uczyć? My mamy być wypielęgnowane, dom zadbany, obiad ugotowany, a najlepiej wróćmy do pracy, żeby nie "siedzieć" w domu. Gubimy się. Społeczna wartość matki rośnie pod względem oczekiwań, a maleje jako sam fakt bycia Mamą. Nie wiem, jak dla was, ale dla mnie to się nie bilansuje. Dziwisz się, że nie nadążasz? Ja też. Nie wiem już sama z czym walczę - gdzie uderzyć, żeby wygrać i jaką broń wyciągnąć, żeby się bronić. Przecież mam wszystko dla swojej wygody, tylko coraz ciężej o równowagę psychiczną.

Kiedyś wychowywaliśmy się w towarzystwie rodziców i całej świty - babć, dziadków, sąsiadów. Właściwie każdy po trochu swoją cegiełkę dołożył do nas. Rodzice byli najważniejsi, pierwsi i niezastąpieni, ale rola ludzi wokół nie pozostawała bez znaczenia. Dziś często jesteśmy w domach z dziećmi - same. Staramy się zastąpić im cały świat w pojedynkę.

Możemy łapać dystans i być asertywne - to też przecież wpisuje się na naszą listę bycia idealnym. Przecież można się psychicznie połatać - iść na jogę, walczyć o czas dla siebie i kupić sobie kilka poradników na temat tego, jak się dobrze organizować i upchnąć wszystko w tych dwudziestu czterech godzinach. Ale najtrudniej jest walczyć z własną samotnością, bo o niej nie można mówić głośno.

Bo ten brak zupek i pieluszek był ważniejszy niż nasze uczucie, ważył więcej i można było go dotknąć. Samotności matki w czterech ścianach nikt dotykać nie chce i nie chce się do niej przyznać. Posypała nam się ta nasza wioska i zostałyśmy same w swoim szałasie na skraju gęstego lasu pełnego ludzi - taka cywilizacja. Dobrze, że chociaż pieluszki mamy jednorazowe, bo tych tetrowych nie musimy prać w samotności.

prawa do zdjęcia: jcomp

Brak komentarzy: