sobota, kwietnia 22, 2017

Dobre rady, czyli 5 tekstów wsparcia, których nie chcę od Ciebie słyszeć Przyjacielu


Pewnego dnia usłyszałam, że im częściej przebywamy w towarzystwie przyjaciół, tym bardziej doceniamy swojego psa. Miałam kiedyś takiego psa - rudy był, ale nie wredny (no może trochę, czasem, ale nie dla mnie). Tęsknię za nim do dziś. Oj, wart był tych wylanych łez, którymi go opłakiwałam.

Ale mamy przecież jeszcze przyjaciół - pół życia nam zajmuje, żeby się siebie nauczyć, docenić i zrozumieć, które znajomości warte są uwagi i pielęgnacji, a kiedy lepiej z uśmiechem i dystansem wycofać się rakiem, podziękować uprzejmie za to, co było i wyjść po cichu.

Ludzka bezradność czasami przybiera karykaturalne formy. Chcą pomóc, ale nie wiedzą jak lub zwyczajnie chcieliby, żeby innym było lepiej, ale... nie bardzo chcą się w to angażować, bo mają swoje problemy lub zwyczajny brak chęci. I wtedy TO się dzieje, czasem nawet nieświadomie, ale samo jakoś wychodzi. Dla czystości własnego sumienia, żeby nie było, że ich nie obchodzi i się nie przejmują lub nie interesują uczuciami i sytuacją "bliskich" im osób.

Zaczynają płynąć "dobre rady". Te same, którymi brukują piekło od wielu lat na podwalinie szczerych chęci. Banały, które często słyszymy wpędzają nas w jeszcze gorsze samopoczucie, szczególnie, jeśli pochodzą od najbliższych nam osób. Od nich nie powinniśmy tego słyszeć, gdy jesteśmy na zakręcie.

Weź się w garść

... i  wymiętol, a potem wyrzuć na śmietnik. Jedne z tych słów, które nie tylko nie pocieszają, ale jeszcze bardziej potęgują przygnębienie i pogłębiają nasze uczucie bezradności.

To nie mnie "pocieszasz" tylko siebie. Ludzie nie lubią negatywnych emocji, bo zarażają jak ziewanie w kinie - mimowolnie. Nie lubimy na nie patrzeć, nie chcemy ich dotykać a tym bardziej w tym uczestniczyć. Dlatego wywołujemy presję na innych, żeby okazywali jedynie pozytywne uczucia, a jeśli nie są dobre? To niech udają - ważne, żeby nam było lepiej. A oni wrzucą kolorowe i roześmiane zdjęcie na facebooka, żeby w spokoju móc popłakać w wannie pełnej zimnej wody. Jak będą udawać przed innymi to może w końcu sami w to uwierzą. Lubię to! - dajcie serducho.

No wiesz, inni mają gorzej

No wiesz - lepiej też. I co z tego? Mam się pocieszać tragediami innych? Chętnie pomyślę o innych, lubię pomagać. Ale jak mam to robić, jeśli sama się sypię? Nie chcę się nad sobą rozczulać, chcę poradzić sobie ze swoim problemem, a bagatelizowanie go i spychanie to pierwszy krok do porażki. Pozwól mi się z tym zmierzyć i go rozwiązać, żeby nie ciągnął się za mną jak stara guma do żucia przylepiona do podeszwy rozwalającego się adidasa. Nie, nie zamiotę go pod dywan tylko dlatego, że dla innych wydaje się zbyt błahy, żeby poświęcić mu swój czas. Chcesz mi pomóc? Zrób mi herbatę i wypij ją ze mną w ciszy.

Będzie dobrze

Będzie też znowu Boże Narodzenie i upalne lato. Ale teraz ich nie ma. Może więc usiądź i poczekaj, a wszystko samo się ułoży? Brzmi kusząco, ale efekty z reguły bywają marne.

Będzie dobrze, więc po co się przejmować? Po co wspierać? Po co pomagać? Po co się wysilać?
To ja już pójdę. Miłego dnia, zadzwoń jak już "będzie dobrze" to wpadnę pogadać.
No to do widzenia, też miło cię było widzieć. Oczywiście, że nie zadzwonię...

Nie stresuj się tak

Świetna rada! Prawie pomogło. Tylko jeszcze pstryknij palcami, a od razu mi przejdzie. O..., już! Dzięki. Bez ciebie nie dałabym rady.

Swoją drogą - najbardziej utarty frazes bez realnego wsparcia, czy jakiejkolwiek wskazówki działania jaki znam. Mój top of the top "dobrych rad", które nic nie znaczą i niczego nie wnoszą. Trochę jak w przypadku, kiedy wdepniesz w gówno i usłyszysz, że jak przestaniesz o tym myśleć, to przestanie śmierdzieć.

I dalej zamiatamy, zamiatamy pod ten dywanik aż nas ręka od machania szczotą boli.

Powinnaś odpocząć

Też tak uważasz? To świetnie, w końcu ktoś o tym pomyślał! To kiedy możesz zająć się moim dzieckiem i domem, żebym mogła odpocząć? Rozkoszować się niecnierobieniem, czytaniem lekkich i bezrefleksyjnych książek, spacerem bez biegania za czterolatkiem. Och, i może w końcu to kino! Tak, cudowny pomysł. Wyciągnąć kalendarz, żebyśmy mogły ustalić termin?

Nikt nie weźmie odpowiedzialności za nasze życie za nas, ale nie jesteśmy samowystarczalni. Potrzebuję cię przyjacielu, jak powietrza, bo samemu czasem trudno jest złapać oddech, gdy ktoś lub coś ściska mnie za gardło. Dobre rady lepiej zostaw moim ciotkom - one świetnie się w tej roli spisują.

*   *   *

Twoje słowa płynął wartko, bo nic nie kosztują. Uśmiechasz się uprzejmie z kubkiem niedopitej herbaty w ręce a potem wychodzisz, zamykając za sobą drzwi - do swoich spraw, swojego życia. A Twoje dobre rady wychodzą razem z tobą, ostrożnie drepcząc ze strachem, żeby nie być przypadkiem zauważonym "za bardzo" i nie powiedzieć czegoś, co byłoby bardziej wygodne dla mnie niż dla ciebie.

Zostawiasz po sobie ciszę. W końcu ciszę. I spokój, bo wolę się co dzień mierzyć ze swoim muszę niż z twoim powinnaś.

Prawa do zdjęcia należą do kstudio

* A na zakończenie - o idei przyjaźni. Wyszperane z internetu.



Brak komentarzy: