piątek, listopada 04, 2016

Przepraszam, że jestem złą matką



Kochany Synku,

piszę do Ciebie, bo chciałam przeprosić za to, że jestem złą matką.

Odkąd się urodziłeś starałam się stosować mądrości, które pomogły mi nauczyć Cię lepiej spać i ulżyć w dokuczliwych kolkach, ale nawet najlepsze techniki w końcu przestawały działać, bo się zmieniałeś. Przepraszam, bo nie zawsze nadążam. Bo kiedyś nigdy nie chciałeś, żeby Cię kołysać w wózku. Nigdy, aż do tego dnia, kiedy zachciałeś, a ja płakałam, że gdzieś musiałam popełnić błąd. Zapomniałam, że sama kiedyś nie lubiłam oliwek, do czasu, gdy po raz kolejny zjadłam je tylko z grzeczności i od tamtej pory nie wyobrażam sobie sałatki greckiej bez nich. Często nie rozumiem niektórych zmian, bo zjawiają się nawet wtedy, gdy nie wyraziłam na nie oficjalnej zgody. Wybacz, bo nie mogę ich przewidzieć i nie mogę wcześniej nauczyć się na nie reagować. Nie umiem tego, bo nie potrafię być dobrą matką.

Przepraszam, że Twój płacz często odbieram jako własną porażkę i egoistycznie skupiam się nad tym, w jaki sposób to naprawić zamiast zapomnieć o sobie i zwyczajnie pomóc Ci posklejać Twój mały świat, który rozpadł się na kawałki po tym, jak w samochodziku odpadło koło. Trudno mi czasami spojrzeć na wszystko z boku i nie starać się na siłę naprawiać błędów, których nie popełniłam. To jak łatanie podartego swetra, który chcesz perfekcyjnie zszyć, a gdy z dumą stwierdzasz, że pozbyłeś się wszystkich dziur to okazuje się, że zaszyłeś też otwory na głowę i ręce.
Przepraszam, że nie zawsze jestem w stanie obronić Cię przed innymi. Że nie potrafię im wytłumaczyć, że rozrzucasz rzeczy, uciekasz w sklepie albo wdrapujesz się na dach naszego samochodu, żeby łapać księżyc, ponieważ masz dużo energii, a nie dlatego, że jesteś "niegrzeczny" i "źle wychowany". Wybacz, bo nie chcę, żebyś był jak reszta dzieci tylko dlatego, że chcą tego inni. 

Nie gniewaj się, że nie wstawiam się za Tobą, kiedy dzieciaki z placu zabaw nie chcą podzielić się z Tobą swoimi zabawkami i że nie zmuszam Cię, żebyś się dzielił swoimi, jeśli tego nie chcesz. Przepraszam, że ważniejsze jest dla mnie wpojenie Ci chęci dzielenia się nie dlatego, że musisz, ale dlatego, że chcesz. Masz głupią matkę, która ślepo wierzy, że pewnego dnia dzięki temu zrozumiesz jak należy szanować cudzą własność i nie rezygnowania z własnej tylko dlatego, ze ktoś od nas tego oczekuje. I spełniam własną ambicję chcąc Cię nauczyć jak mówić 'proszę' częściej niż 'daj'.

Przepraszam, że nie biegnę do Ciebie z chusteczką za każdym razem, kiedy się zadrapiesz i nie podaję ręki zawsze, gdy upadniesz. Przepraszam za to, że jestem uparta i naiwna, bo wierzę, że masz siłę sam się podnieść.

Wybacz, że nie potrafię radzić sobie ze wszystkimi Twoimi problemami. Pisali w książkach co robić, kiedy w szafie nocą jest potwór - jak mądrze wytłumaczyć i przegonić dziecięcy strach. Ale nikt nie powiedział jak wytłumaczyć dziecku, żeby nie bało się tarantuli pod poduszką. Bo nie chodziło o to, że tarantula i że pod poduszką, ale że niebieska. Nikt nie napisał książki o tym, jak radzić sobie z niebieskim. Może, gdyby była różowa albo zielona to poradziłabym sobie lepiej, a z niebieskim zupełnie nie wiem, co zrobić.

Przepraszam, że nie potrafię udawać, że zawsze jest dobrze, że przynoszę z pracy nie tylko nowe książeczki, ale też zmęczenie i ból głowy. Szczególnie w te dni dni, gdy mam ochotę schować się w łazience, gdzie nikt ode mnie nie chce niczego zamiast układać z Tobą puzzle z Bolkiem i Lolkiem. Jestem złą matką, bo nie mam cierpliwości do Twoich humorów, gdy mam własne.

Przepraszam, że niedawno kupiłam Ci tylko jeden samochodzik, a nie chciałam kupić drugiego za 5 złotych, żebyś na kolejne pięć minut przestał płakać. Nie miej mi za złe, bo wierzyłam, że robię to dla Twojego dobra, żebyś nauczył się radzić z odmową i potrafił zaakceptować fakt, że nie wszystko dostaniesz na skinienie ręki. Tak bardzo chciałam, żebyś się nauczył dokonywania wyborów i ich konsekwencji - nawet wtedy, gdy odmówiłam, kiedy sprzedawca chciał dać Ci go za darmo jako rekompensatę za wyrodną matkę, która pozwalała Ci tarzać się po ziemi z żalu i rozpaczy tłumacząc coś zamiast wepchnąć zabawkę do ręki i mieć na chwilę święty spokój. Przepraszam, bo nie zagwarantuję Ci, że ta traumatyczna sytuacja, którą Ci zgotowałam pozwoli Ci być lepszym człowiekiem i lepiej radzić sobie z problemami. Może była zupełnie niepotrzebna. Może mogłam Ci go kupić, a i tak byłbyś wspaniałą osobą. Nie wiem i jeszcze długo wiedzieć nie będę, bo nie umiem być dobrą matką.

Przepraszam, bo stojąc w centrum mojego świata dalej jest Ciebie w nim mało, bo praca, sprzątanie, obiad. Nie jestem na tyle zaradna i kreatywna, żeby być w stanie Ci wytłumaczyć, że to przecież wszystko dla Ciebie. Nie umiem zrozumieć twojego świata, jak na dobrą matkę przystało i za dużo pytam, tłumaczę, opowiadam, nie mając pewności, czy robię to we właściwy sposób.

Kiedyś, gdy będziesz większy pewnie usłyszę, że twoje młodsze rodzeństwo (które, mam nadzieję, będziesz miał) było bardziej dopieszczone, zrozumiane i pozwalałam im na więcej. Wybacz, że dla nich pewnie będę lepsza, bo mądrzejsza. Że muszę popełnić tysiące błędów, żeby chociaż o krok być bliżej zrozumienia dziecięcego rozumu i uczuć. Wybacz, bo popełniam je na Tobie i nie potrafię temu zapobiec. Chociaż przeczytam wszystkie mądre książki, które sprzedaję na co dzień i zrobię listę postanowień, jestem obarczona fatalnym ryzykiem porażki, bo ich autorzy znali setki dzieci, ale nie znali Ciebie, a ja bywam zbyt głupia, żeby dobre wskazówki przekuć w czyn. Zanim się tylu rzeczy nauczę to wiele razy polegnę, zdając sobie bolesną sprawę z tego, że jesteś ze mną na polu walki i ponosisz konsekwencje moich złych wyborów. Przepraszam, że jesteś moim workiem treningowym, ale wcześniej nie byłam niczyją matką i zwyczajnie nie wiem jak to się robi. 

Jestem złą matką, bo jeszcze nie wiem, jak być dobrą - nikt mnie wcześniej tego nie nauczył. Jedyny kurs, jaki mogę przejść to bycie matką dla Ciebie, a jedyna ocena, jaką dostanę to ta, którą wystawisz mi za wiele lat, kiedy nie będę mogła już niczego zmienić.

Na swoją obronę mam tylko tę kołderkę w traktory, którą otulam Cię co wieczór, żebyś nie zmarzł i ten wiersz o Pomidorze, który znam na pamięć, bo zawsze się śmiejesz, kiedy go słyszysz.

Zdjęcie pochodzi stąd


1 komentarz: