niedziela, lutego 01, 2015
Jaki prezent dla dwulatka?
Roman skończył dwa lata. To się w końcu musiało stać. Ledwie otrząsnęliśmy się po Bożym Narodzeniu i już wszyscy pytają: Co kupić Romkowi? Tak się składa, że posiada on rzesze kochających go ciotek, wujków i dziadków, więc zaczęłam już w grudniu chować część zabawkowego świata mojego synka, żeby pomieścić wszystkie te radości, które miały go czekać najpierw 24 grudnia, a potem 22 stycznia. W oczach miałam przerażenie.
Mamą dwulatka jestem po raz pierwszy i nie miałam pojęcia co się kupuje chłopcom w tym wieku! Czasem wydawało mi się, że coś będzie świetnym pomysłem, a poszło w kąt. Za to niepozorna zabawka stawał się ulubieńcem Romana. Oto kilka z tych, które zdecydowanie przypadły mu do gustu.
Kolejka Wader Kid Cars 51711 4,1 metra. Specjalnie dla maluszków - zachwyciła Romana. Nawet traktor po niej jeździł, a ja przekonywałam mojego pomysłowego synka, że jak będzie chodził po torach to już nic po niej raczej nie pojedzie. Jakby nie patrzeć 16 kg Romana wydaje się być niszczycielską mocą. Koszt ok. 60,00 zł - naprawdę warto :)
Rower Smoby Be Move przyszedł kurierem. Nie spodziewałam się, że będę potrzebowała śrubokrętu. Mąż w delegacji. Było co skręcać, a ja przecież nie będę czekała prawie tydzień na mężczyznę, podczas gdy Roman biegał po domu z jednym kołem w ręku krzycząc: "mama brum brum". Znalazłam marną imitację śrubokrętu i rozłożyłam instrukcję. Do dziś jestem z siebie dumna, że rower jest w jednym kawałku. Roman jeździł po domu cały wieczór. Do łazienki też z nim pojechał, ale rower nie zmieścił się do wanny (ku uldze mamusi). Wiosną zobaczymy jak spisuje się na podwórku.
Niżej zestaw wkrętarko-wiertarka i skrzynka na narzędzia Fisher Price. Coś dla prawdziwego mężczyzny. Maszyna na tyle przyzwoita, że jestem przekonana, że dałabym radę coś naprawdę tym naprawić.
Koń na biegunach.
Dlaczego?
Bo konia na biegunach powinno mieć każde dziecko. Pewnego wieczoru niemal rozpłynęłam się w sielance - mój drogi syn "przyprowadził" swojego konia przed telewizor, dosiadł go i z ogromnym uśmiechem na ustach oglądał Reksia. Czyż nie pięknie :)
Poza tym uwielbiam zabawki drewniane i Roman również. W tym roku na święta postanowiliśmy siostrzeńcowi L. sprawić drewnianą lokomotywę Playme, co to była za radość, gdy nasz syn od rodziców tegoż siostrzeńca dostał drewnianą skrzynkę na narzędzia tej samej formy (zdjęcie niżej) - chyba mamy podobny gust. Drewniane zabawki niestety nie należą do najtańszych, ale warto. Im prostsze, tym lepiej - wolniej się nudzą, bo mają szerokie zastosowanie, a kreatywność dzieci nie zna granic. Podstawą są oczywiście drewniane klocki.
Uwielbiam wszystkie prezenty, które dostaje Romek, bo są przemyślane, dobrze wykonane i dawane prosto z serca. Ale odkąd Roma się urodził wszyscy pytali jakie prezenty chciałby otrzymać. Zawsze powtarzaliśmy: Nic nie kupuj. Przyjedź i poświeć trochę czasu na zabawę z nim. To będzie najlepszych prezent. Zabawki zabawiają go na jakiś czas, a potem zdobią kąty z wieloma innymi pięknymi, kolorowymi, grającymi lub śpiewającymi zabawkami jakich my nigdy w dzieciństwie nie mieliśmy. Ale nasze dziecko jest zbyt małe, żeby o nich marzyć i cieszyć się z ich otrzymania na tyle, żeby stały się ważnym elementem jego życia. Za to marzy o zabawie. Gdy rodzeństwo moje lub L. staje w drzwiach Roman piszczy z radości i biegnie im na powitanie, a oni witają go ze śmiechem i radością. Te wspomnienia nigdy nie trafią do kosza i będą przy naszym synku już całe życie. To najlepszy prezent.
Brak komentarzy: