sobota, września 13, 2014
Król jest nagi
Chociaż nigdy nie rozumiałam zachwytów nad tabletami przyszedł w moim życiu „ten" moment, w którym uświadomiłam sobie jego praktyczność. Tak oto - trochę z chęci i trochę z przypadku weszłam w posiadanie jednego z nich. Gdy pewnego wieczoru Roman grzecznie usnął wyśliznęłam się delikatnie przez drzwi wyjściowe na dwór i usiadłam przed domem rozkoszując się resztkami lata.
Włączam mój nowy tablet z radością posiadania Wi-Fi na swoim zadupiu. Nikt mi nie przeszkadzał, a cisza wgryzała się przyjaźnie w mój głośny świat. Starałam się uporać z tym błogosławieństwem techniki i odkryć jego możliwości, które rychło miały ułatwić i uprzyjemnić mi życie. Naprędce zalogowałam się do maila - cudownie! Internet działa! Przeglądam wiadomości w moim małym cudzie, patrząc na gwiazdy i słuchając muczenia krowy, która z jakiegoś powodu została przez jednego z sąsiadów pozostawiona na noc na przydomowym pastwisku.
Upajałam się tym eklektycznym klimatem.
Pociłam się nad nowym urządzeniem niemiłosiernie, żeby w jak najkrótszym czasie zorientować się w jego opcjach i możliwościach. Otoczona ciemnością jednak nagle poczułam na sobie obcy wzrok...