Dziś chciałabym, żebyście poznali Zosię - uroczą, mądrą, szczerą i uśmiechniętą osobę. Posłuchajcie.
Zosia jedyne czego tak naprawdę chce to być szczęśliwa. Jej dni pełne są milionem ważnych spraw - stara się wypełniać swoje obowiązki i radzić w nowych sytuacjach. Świat zachwyca i zadziwia ją codziennie dlatego z podziwem chłonie wszystko i dużo się uczy. Swoim entuzjazmem często zaraża innych, ale ten sam przysparza jej czasem drobne problemy. Bywa z tego powodu zbyt głośna i mało uważna. Potrafi stłuc wazon albo cukierniczkę, bo jest za bardzo chaotyczna. Często powie coś nie tak lub spróbuje czegoś nowego i okazuje się, że dla innych jest to problem. Oczywiście, że tego nie chce - niezadowolenie innych nie sprawia jej przyjemności, a już na pewno nie sprawia jej fakt, że inni są przez to smutni albo źli.
Faktem jest jednak, że innych to czasem złości. Piotra na przykład. Dla Zosi Piotr jest całym światem, kocha go najbardziej na świecie. Uwielbia, gdy on się uśmiecha i ją przytula. Jest zachwycona jego opowieściami, niemal skacze z radości, kiedy wychodzą razem na pizzę i ma go wtedy tylko dla siebie. Ale nie zawsze tak jest, bo ona nie zawsze umie się zachować właściwie, a wtedy Piotr nie jest zadowolony.
Piotr jest odpowiedzialnym mężczyzną, dbającym o rodzinę. Znajomi go lubią i szanują, taki ktoś to skarb w czystej postaci. Stara się zrobić wszystko, żeby zapewnić najbliższym odpowiedni byt i żeby wszyscy byli zadowoleni. Dlatego jest kochający i czuły, ale też konsekwentny i stanowczy. Doskonale wie, jak ważna jest dyscyplina, żeby wszystkim było trochę lżej i dobrze układały się wzajemne stosunki.
Nie pamięta, kiedy uderzył ją pierwszy raz. Było to zbyt dawno, żeby mogła zapamiętać. Nie pamięta też za co, ale to nie było ważne - zapewne znowu coś przeskrobała, jak to ona. Pamięta za to inne razy. Czy boli? Nie zawsze - najbardziej piecze skóra i nie ma żadnych siniaków. Ale nie chodzi przecież o to, że ma boleć, ale o zasadę. Ktoś przecież musi nauczyć ją zasad. Wiele razy słyszała, że to dla jej dobra, że jeszcze za to podziękuje, bo dzięki temu będzie jej kiedyś lżej. Kiedy? Kiedy się w końcu nauczy, żeby zachowywać się tak, jak powinna. Problem w tym, że nie bardzo rozumiała dlaczego jedno zachowanie uważa on za właściwe, a inne już nie - "bo ja tak mówię" było jedynym wytłumaczeniem. Dla bezpieczeństwa po prostu starała się nie popełniać tych samych błędów.
Ale przychodziły kolejne. Już było dobrze, niemal zapomniała o tym i za bardzo sobie pofolgowała, poczuła swobodę, chciała się tylko dobrze bawić i zrobić tak, jak ona chce, na swoich zasadach - spróbować. Aż okazywało się, że znowu przesadziła. Znowu powiedziała coś nie tak, nie posłuchała się, nie zrobiła tego, czego od niej oczekiwał lub o co prosił. Kolejna nauka za nią, kolejne upokorzenie.
Mimo tego, to przy nim czuje się najbezpieczniejsza, jemu ufa bezgranicznie i poszłaby za nim w ogień. W te dni, kiedy popełnia błąd, a on wpada w złość najbardziej boi się, że przestanie ją kochać, że już nie będzie najważniejsza, że przestanie z nią rozmawiać i przytulać, że wyjdzie i nie wróci. Ma przecież tylko jego. Co by zrobiła, gdyby nie on?
* * *
Pomyślicie, że tak być nie może. Że Zosia powinna odejść, zostawić go. Przecież najbardziej "niewinna" przemoc jest przemocą, chociażby nie wiem w jak białych rękawiczkach wykonana - nawet ta pozornie kierowana miłością. Każdy ma prawo do poczucia bezpieczeństwa. Może przecież prosić o pomoc - są ludzie, którzy pomogą, instytucje, akty prawne...
Ale ona nikogo nie poprosi, nie może, nie potrafi, nie chce. Zostanie i będzie go kochać do końca życia, chociażby nie wiem co.
Poznajcie Zosię.
Zosia ma 6 lat i niebieskie oczy, ze swoim Tatą Piotrem uwielbia chodzić na lody i do parku. I stara się być grzeczna, bo boi się klapsów i braku jego miłości.